HartFord - INTERFACE ZERO PBF

INTERFACE ZERO pbf


#1 2017-01-18 07:48:09

Fenrir

Administrator

Zarejestrowany: 2014-01-11
Posty: 281
Punktów :   

Akt I Scena 2 - Dominante

https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/27/1e/90/271e900de7d188c5196fe1a2ed6f60c4.jpg

Przed bram± Dominante jak zawsze panowa³ gwar i t³um. Mimo to trójka je¼d¼ców na koniach do¶æ szybko przepchnê³a siê do bramy i zag³êbi³a siê w przepych miasta. Dominante urzeka³o. Piêkne ogrody, wspania³e budynki, szerokie ulice. Przepych bij±cy niemal z ka¿dego miejsca. Zapach morza mieszaj±cy siê z zapachem kwitn±cych czerwonych ró¿ zag³usza³ niemal stêch³y odór miasta. Wszêdzie by³o pe³no ludzi.
Dotarli na niedu¿y rynek. Nad ich g³owami na rozwieszonej miêdzy s³upami linie przechadza³ siê linoskoczek. Pod nim si³acz podnosi³ ciê¿kie sztaby. Siedz±cy na ³awach podnosili kufle pij±c czyje¶ zdrowie.
Ryneczek ten by³ najlepszym miejscem o ile mieli siê rozdzieliæ. Torresa najprêdzej znajd± albo w koszarach albo pod ¶ciêtym elfem. Z kolei Mendoza czeka na nich u siebie w domu…

=========================

W jukach Dymitrow ma mundury.

Offline

 

#2 2017-01-18 10:09:50

 Raga

U¿ytkownik

SkÄ…d: Krosno
Zarejestrowany: 2014-01-12
Posty: 246
Punktów :   

Re: Akt I Scena 2 - Dominante

Markus Mercier:
- Co proponujesz Dymitrow?
- Rozdzielamy siê i ustalamy miejsce spotkania?
- Tak na pewno szybciej za³atwimy obie sprawy.
- W ka¿dym razie jak by¶ potrzebowa³ pomocy to mo¿esz na mnie liczyæ.

Offline

 

#3 2017-01-19 15:13:16

Elwin

U¿ytkownik

Zarejestrowany: 2016-10-25
Posty: 78
Punktów :   

Re: Akt I Scena 2 - Dominante

Niko³a Dymitrow:
- Rozdzielmy siê, ja poszukam Torresa a ty za³atw sprawê z Mendoz±.
- Najpierw idê do koszar, umówmy siê pod ¦ciêtym Elfem poniewa¿ bêdê tam jak nie natrafie na Torresa w koszarach.

Offline

 

#4 2017-01-20 07:15:53

 Raga

U¿ytkownik

SkÄ…d: Krosno
Zarejestrowany: 2014-01-12
Posty: 246
Punktów :   

Re: Akt I Scena 2 - Dominante

Markus Mercier:
- W takim razie widzimy siê pod ¦ciêtym Elfem.
Wykonujê przyjacielski po¿egnalny gest rêk± i kierujê siê do domu Mendozy.
Na miejscu oddajê konia s³u¿±cemu i kierujê siê do wej¶cia do budynku.
Je¶li s³u¿ba nie zareaguje i nie wyjdzie mi na spotkanie w drzwiach to wchodzê i zaraz za drzwiami rozpinam i ¶ci±gam p³aszcz, ¶ci±gam równie¿ rêkawiczki, odchrz±kujê i czekam na s³u¿bê.
- Porucznik Markus Mercier do Pana Mendozy. Nie by³em umówiony, ale mo¿e mnie oczekiwaæ.
Rozgl±dam siê po domu nie wychodz±c poza przedpokój.

Ostatnio edytowany przez Raga (2017-01-20 07:21:47)

Offline

 

#5 2017-01-20 13:24:04

Fenrir

Administrator

Zarejestrowany: 2014-01-11
Posty: 281
Punktów :   

Re: Akt I Scena 2 - Dominante

*** Mercier ***

Po domu Mendozy nie by³o widaæ jego bogactwa. Dom by³ piêkny, otoczony niedu¿ym ogrodem pe³nym ró¿. Posesja obramowana by³a niewysokim murkiem z wysok± piêknie zdobion± bram±. Mercier pochyli³ siê lekko przeje¿d¿aj±c pod ni±. Dom siê nic nie zmieni³ od lat. Pamiêta³ go jeszcze za czasów Hrabiego Moreau, Mendoza wtedy go kupi³.
Zsiadaj±c zastanawia³ siê, co te¿ Moreau widzia³ w tym wydrwigroszu. S³u¿±cy w prostej liberii pojawi³ siê momentalnie odbieraj±c lejce od konia i zaprowadzi³ go na ty³y domu, gdzie znajdowa³y siê niewielkie stajnie. 
Mercier nawet nie zd±¿y³ zastukaæ ko³atk± ozdobion± zgodnie z najlepsz± tradycj± kordyjskim krzy¿em, gdy drzwi otworzy³y siê szeroko. Sta³a  w nich s³u¿±ca w bia³ym fartuchu i czepku pochylona w niskim uk³onie, któr± odpycha³ niski zwalisty mê¿czyzna, z nalan± twarz± ozdobion± niezadban± brod± i w±sem oraz rozczochran± czupryn±.

http://www.aveleyman.com/Gallery/ActorsV/tve54754-3779-2014119-0.jpg

- Id¼ precz pokrako - warkn±³ na s³u¿±c±. - Witam w moich skromnych progach mo¶æ Mercier, nie trzeba by³o siê fatygowaæ Panie. - doda³ bardzo uni¿onym tonem. Wykonuj±c a¿ nazbyt dworski uk³on. -
Ale¿ zapraszam do ¶rodka. - powiedzia³ odbieraj±c p³aszcz, kapelusz i rêkawice, które rzuci³ w stronê s³u¿±cej. Po czym zaprowadzi³ Merciera do niewielkiej biblioteki, która pe³ni³a równie¿ rolê gabinetu.
¦ciany zastawione rega³ami wype³nione ba³aganem. Dokumenty, ksi±¿ki, bibeloty. Wszystko porozrzucane bez wiêkszego sensu. Po ¶rodku pokoju znajdowa³o siê du¿e biurko, na którym równie¿ piêtrzy³ siê ba³agan.
Mendoza zaj±³ miejsce za biurkiem. Wskazuj±c Mercierowi jeden z paru foteli, które sta³y obok.
- Niech Pan siada. Napije siê Pan czego¶. - Mówiac to spod biurka mendoza wyci±gn±³ pêkat± kryszta³ow± karafkê z winem oraz dwa du¿e kieliszki.
Mendoza by³ jaki¶ zdenerwowany… Kieliszki strzela³y mu w dr¿±cych rêkach. Mówi³ szybko i by³ jaki¶ na si³ê uprzejmy.


*** Dymitrow ***

Koszary Gwardii Dominante by³y umiejscowione bli¿ej centrum miasta, ale jednocze¶nie w pewnym oddaleniu od g³ównych ulic budynek robi³ du¿e wra¿enie. Górowa³ nad okolic± ufortyfikowanymi blankami i grubym murem. Wra¿enie twierdzy nie do zdobycia burzy³ jednak absolutny brak stra¿ników i drzwi otwarte na o¶cie¿.  Dymitrowa zawsze dziwi³ ten brak jakiejkolwiek ostro¿no¶ci. Torres kiedy¶ podsumowa³ jego opiniê na ten temat twierdz±c, ¿e jest niepotrzebnie przewra¿liwiony.

Dymitrow podjecha³ pod wej¶cie i zeskoczy³ z konia, prowadz±c go dalej za uzdê. Na dziedziñcu koszar æwiczy³y pary kadetów próbuj±cych swoich si³ w szermierce. Dymitrow obrzuci³ ich fachowym spoj¿eniem i stwierdzi³, ¿e jeszcze trochê treningu jednak jest mu potrzebne.
- Dymitrow?.. Co tu robisz? - us³ysza³ za sob± znajomy g³os. Odwróci³ siê i przywita³ z Torresem.

https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/c0/5b/3f/c05b3fb8a52b378176897385fcba36a1.jpg

Torres by³ wysokim dobrze zbudowanym ¿o³nierzem. Nosi³ siê na czarno jak wiêkszo¶æ szlachty Kordyjskiej. Jego g³êbokim niebieskim oczom opiera³o siê niewiele niewiast.

Gdy ju¿ polu¼nili u¶ciski Jackob Torres zapyta³:
-  Co ciê sprowadza tak szybko. Nodar mówi³, ¿e wyjecha³e¶ na d³ugie polowanie. Nie spodziewa³em siê ciebie wcze¶niej jak za tydzieñ! - Na jego twarzy go¶ci³ mi³y przyjacielski u¶miech.


=====================

Spostrzegawczo¶æ
Mercier - 5

Offline

 

#6 2017-01-20 13:47:57

 Raga

U¿ytkownik

SkÄ…d: Krosno
Zarejestrowany: 2014-01-12
Posty: 246
Punktów :   

Re: Akt I Scena 2 - Dominante

Markus Mercier:
Przyjmujê kieliszek z winem i podchodzê do wskazanego fotela a nastêpnie rozsiadam siê w nim wygodnie.
Smakujê ³yk wina i delektujê siê nim w ciszy po czym odzywam siê:
- Panie Mendoza. Ja w sprawie Twojej córki. S³ysza³em o tym nieszczê¶ciu.
Mówiê bez wiêkszego przejêcia. Staram siê aby moje s³owa by³y rzeczowe.
- Niewielu zosta³o porz±dnych ludzi jak my, wiêc wypada³o by sobie pomagaæ w potrzebie.
Wstaje i zaczynam siê przechadzaæ po pokoju.
- Z tego co siê dowiedzia³em to sta³a siê ona celem raptu jakiego¶.
Podchodzê do biurka Mendozy i zerkam niepostrze¿enie na porozrzucane papiery - ciekawe czego dotycz±?
Nastêpnie z powrotem patrzê Mendozie w twarz:
- Jak mogê Ci pomóc przyjacielu.

Zwroty jakich u¿ywam nie maj± na celu przerysowywaæ naszych relacji, a jedynie byæ zwrotami grzeczno¶ciowymi miêdzy ¿yczliwymi sobie osobami o tym samym statusie.
(Etykieta + wiarygodno¶æ)

Ostatnio edytowany przez Raga (2017-01-20 13:48:42)

Offline

 

#7 2017-01-21 01:35:52

Elwin

U¿ytkownik

Zarejestrowany: 2016-10-25
Posty: 78
Punktów :   

Re: Akt I Scena 2 - Dominante

Niko³a Dymitrow:
- Witaj stary druhu - powita³ Torresa z u¶miechem na ustach.
- Nie do koñca masz racjê niestety. Dalej polujê, tylko zwierzyna siê zmieni³a.
- Je¶li mo¿emy porozmawiaæ gdzie¶ na osobno¶ci to by³bym wdziêczny...
Po usadowieniu siê w pomieszczeniu razem z Torresem i ³ykniêciu sobie z piersióweczki dla poprawy pamiêci.
- Nie brakuje Ci przypadkiem jaki¶ gwardzistów ? Gdy¿ kiedy siedzieli¶my sobie w karczmie jakie¶ hultaje w ich barwach na nas napad³y. Jak siê okaza³o nie by³a to ich w³asno¶æ, za to dziury po kulach mog³y byæ przez nich zrobione.
- Ich przywódca, na którego wo³aj± Lucien, podawa³ siê za Ciebie kolego i chcia³ wszystkich obrabowaæ albo i gorzej. Niestety uszed³ nam... ale nie bój siê wiem gdzie go szukaæ - u¶miecha siê drapie¿nie.
- Mam wiêc do Ciebie takie o to pytanie. Masz ochotê zapolowaæ na niebezpieczn± zwierzynê ?

Ostatnio edytowany przez Elwin (2017-01-21 01:38:57)

Offline

 

#8 2017-01-23 07:32:39

Fenrir

Administrator

Zarejestrowany: 2014-01-11
Posty: 281
Punktów :   

Re: Akt I Scena 2 - Dominante

*** Mercier ***

Mercier rzuci³ szybkim okiem na papiery. W wiêkszo¶ci by³y to weksle d³u¿nicze, sumy wypisane by³y tak ko¶lawo, ¿e ich nie odczyta³, ale cyfr w rzêdzie by³o sporo. By³o tam te¿ parê zaczêtych listów. Na swoim biurku Mendoza zgromadzi³ na pewno malutki maj±tek.

Ale¿ dziêkujê szanowny Panie… Znaczy drogi przyjacielu - poprawi³ siê upi³ ³yk wina, nieco za du¿y i  siê zakrztusi³ po chwili opanowa³ siê i doda³ - znaczy Pañska pomoc choæ nieoceniona jest ju¿ zbêdna. Córka wróci³a. Ca³a i zdrowa - doda³ jeszcze bardziej po¶piesznie. - Ale jestem wielce rad z po¶piechu i zainteresowania problemem. Konstancjo!! - zawo³a³ - Przyprowad¼ tu moj± córkê! - niemal od razu boczne drzwi siê uchyli³y a do pomieszczenia wesz³a prawdziwa piêkno¶æ.

http://i.skyrock.net/6282/86416282/pics/3204809879_1_16_8MFnph4E.jpg

D³ugie blond w³osy opadaj±ce falami na zgrabne ods³oniête ramiona. Du¿e, bystre oczy, malutki ale zadziorny nosek. Wygl±da³a jeszcze piêkniej ni¿ miniatura, w któr± Mercier tak intensywnie siê wpatrywa³. Porusza³a siê z gracj± i pewno¶ci± siebie. Uprzejmie dygnê³a.

- Moja córka Anna - przedstawi³ Mendoza.

Dziewczyna skinê³a pos³usznie g³ow±, ale ¶ci±gnê³a gniewnie brwi. Ta odrobina buntu i arogancji tylko doda³a jej uroku...


*** Dymitrow ***

Dymitrow z Torresem usiedli w niewielkim pomieszczeniu niedaleko koszarowej kuchni. Torres wyci±gn±³ sk±d¶ butelczynê i dwa kubki. Po dwóch szybkich kolejkach zaczêli spokojnie rozmawiaæ. Gdy Dymitrow spyta³ o zaginionych gwardzistów Torres nieco posmutnia³.
- Niestety. Masz racjê. Zaginê³a grupa sier¿anta Castle. Mieli unieszkodliwiæ grupê banitów i zaginêli. Dwie grupy ju¿ ich szuka³y. Nawet pojawi³o siê podejrzenie o dezercjê. Ale je¶li jest tak jak mówisz. Musi siê o tym dowiedzieæ kapitan Bequist. Wypili jeszcze po jednym i dopiero wtedy Torres wsta³ i powiedzia³.
- S³uchaj Ja ci wierzê. Ale ja niewiele sam mogê zrobiæ to co powiedzia³e¶ mi musisz przestawiæ Livertowi. Je¶li go przekonamy pewno jeszcze dzisiaj ruszymy.

Dymitrow ruszy³ za Torresem. Schodami wspiêli siê na piêtro i po krótkim spacerze dostali siê przed biuro kapitana. Torres bez zastanowienia otworzy³ drzwi i wszed³ do ¶rodka. Dymitrowa to równie¿ zaskakiwa³o z jak± bezpo¶rednio¶ci± gwardzi¶ci odnosili siê do swojego kapitana. Mimo to wszed³ za Torresem.

Gabinet by³ du¿y, ale kiepsko o¶wietlony niewielkimi oknami. Za du¿ym biurkiem zawalonym mapami siedzia³ Livert Bequist.

https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/6d/50/12/6d501226e31217ef924b74189f28f9df.jpg

By³ to ¶redniego wzrostu mê¿czyzna. Ju¿ starszy, po tym jak siê nosi³ widaæ by³o do¶wiadczonego ¿o³nierza. Obok niego sta³o jego dwóch adiutantów. Na widok nie do koñca proszonych go¶ci. Podniós³ sie i powiedzia³.

- Torres. Akurat mia³em ciê wezwaæ. - zacz±³ kapitan.

Torres zatrzyma³ sie parê kroków przed biurkiem i zacz±³.

- Panie Kapitanie. To Niko³a Dymitrow, s³ysza³ Pan o nim. Odnalaz³  grupê sier¿anta Castle… - Kapitan przerwa³ Torresowi podniesieniem rêki.

- Wybacz Torres, ale zosta³em zmuszony... - Bequist nabra³ powietrza, szykuj±c siê do wypowiedzenia czego¶ co z trudem mia³o mu przej¶æ przez gard³o. - Jackobie Torres jeste¶ aresztowany w imieniu Cesarza za rozboje, gwa³ty i kradzie¿e, oraz za oczernianie dobrego imienia Gwardii Dominante! Do czasu procesu zostaniesz osadzony w miejskim wiêzieniu… - Adiutanci kapitana ruszyli w kierunku Torresa -  Oddaj broñ Jackobie, nie pogarszaj swojej sytuacji….

-----------------

Mercier test spostrzegawczo¶ci 10

Offline

 

#9 2017-01-23 08:11:46

Elwin

U¿ytkownik

Zarejestrowany: 2016-10-25
Posty: 78
Punktów :   

Re: Akt I Scena 2 - Dominante

Niko³a Dymitrow:
Zastêpuje drogê adiutantom trzymaj±c rêce z dala od broni w pokojowym ge¶cie.
- Z najwy¿szym szacunkiem kapitanie ale on tego nie zrobi³. Mam na to dowody - mówiê szybko.
- Zosta³em napadniêty przez zbójców a ich herszt podawa³ siê za Torresa, mieli na sobie kolory gwardii Dominante... jak siê potem okaza³o z dziurami po postrza³ach jakie sami zrobili.
- Zabi³em pare opryszków i wiem gdzie maj± siedzibê. Jestem Niko³a Dymitrow, kiedy¶ ze zwiadu agaryjskiej armii... i chce z wami zapolowaæ... takie szumowiny nie ujd± w sin± dal. Chcê, ¿eby zap³acili za to co zrobili.
- Dobry kapitanie niech pan z nami sprawdzi ten trop poniewa¿, chce pan zatrzymaæ niewinnego cz³owieka.

Offline

 

#10 2017-01-23 08:26:25

 Raga

U¿ytkownik

SkÄ…d: Krosno
Zarejestrowany: 2014-01-12
Posty: 246
Punktów :   

Re: Akt I Scena 2 - Dominante

Markus Mercier:
Wpatrujê siê w zachwycie (trochê przesadnym - etykieta) w córkê Mendozy i odstawiam kielich.
Idê w kierunku Anny po drodze kieruj±c s³owa na zmianê do niej i Mendozy.
- Anio³! S³owo dajê Mendoza. Wiedzia³em, ¿e masz piêkne córki, ale nie spodziewa³em siê, ¿e a¿ tak!
Podchodzê do niej i wyci±gam do niej d³oñ. Nietaktem by³o by gdyby nie poda³a mi swojej.
Kierujê j± przodem w kierunku fotela. Idê pó³ kroku za ni±, praw± d³oni± trzymam za jej praw± d³oñ, a lew± za plecami pod ³okieæ. Prowadzê krokiem jakiego¶ dworskiego tañca. Zaraz przed fotelem wykonujê ni± obrót.
- Jaka gracja! Cz³owiek od razu czuje siê z 10 lat m³odszy. Oj gdybym nie mia³ swoich lat to pewnie z ³atwo¶ci± mog³a by¶ Pani mi w g³owie pomieszaæ.
U¶miecham siê szczerze. Nastêpnie sadzam j± na fotelu.
Staram siê, by moje zachowanie okazywa³o uwielbienie wzglêdem tej m³odej panny i nie by³o w ¿aden sposób odebrane jako afront.
Ustawiam siê tak ¿eby oboje mnie mieli w swoim polu widzenia. Podnoszê kielich i biorê ³yk.
- Powiedz mi drogi przyjacielu i Ty piêkna Pani có¿ to siê sta³o? Rozumiem ¿e Panienka ca³a i zdrowa do domu wróci³a, ale szczerze jestem ciekaw jakie¿ by³y ku temu okoliczno¶ci.
- Wybacz przyjacielu, ale innego pomys³u nie mam aby jeszcze chwile przed³u¿yæ chwilê obcowania z t± piêkno¶ci±.
U¶miecham siê sympatycznie jednocze¶nie robi±c przepraszaj±ca minê w stronê Anny.

Ostatnio edytowany przez Raga (2017-01-23 08:30:25)

Offline

 

#11 2017-01-23 09:23:17

Fenrir

Administrator

Zarejestrowany: 2014-01-11
Posty: 281
Punktów :   

Re: Akt I Scena 2 - Dominante

*** Mercier ***

Anna skinê³a g³ow± i przyjê³a rêkê Merciera. Jednak z ka¿dym ich wspólnym krokiem twarz Mendozy robi³a siê coraz bardziej purpurowa.  Jednak s³ysz±c

- Wybacz przyjacielu, ale innego pomys³u nie mam aby jeszcze chwile przed³u¿yæ chwilê obcowania z t± piêkno¶ci±. - nie wytrzyma³ wsta³ i wybuchn±³…
- KONSTANCJO… Zabierz st±d moj± niewdziêczn± córkê!!!... - Jego g³os grzmia³ gromem po ca³ym domu.
- Ale¿ ojcze - zaczê³a Anna z tonem ewidentnie nastawionym na dra¿nienie ojca - przecie¿ nie godzi siê tak traktowaæ go¶cia…
- Zamilcz… - warkn±³ ostrzegawczo Mendoza - Jeszcze z Tob± nie skoñczy³em… Ty NIEWDZIÊCZNICO!! Jeszcze po¿a³ujesz… - W tonie Mendozy s³ychaæ by³o gro¼bê. - KONSTANCJO!!!

Drzwi otwar³y siê i do ¶rodka niemal wbieg³a s³u¿±ca, która otwiera³a drzwi…Upad³a na kolana przed Ann± i z wielk± pro¶b± w g³osie zaczê³a.

- Panienka ze mn± pójdzie… B³agam… Niech Panienka nie dra¿ni Ojca!! - w g³osie s³u¿±cej s³ychaæ by³o ewidentnie strach…

- Pan wybaczy Panie Mercier - zacz±³ Mendoza g³osem pewnym jakiego dzisiaj jeszcze Mercier nie s³ysza³ - To s± sprawy rodzinne i takimi powinny pozostaæ. Dziêkujê za zainteresowanie i przepraszam za k³opot. Trafi Pan do drzwi?

*** Dymitrow ***

Obaj adiutanci stanêli przed Dymitrowem ostentacyjnie k³ad±c d³onie na rêkoje¶ciach rapierów.  Zapad³a krêpuj±ca, pe³na napiêcia cisza… Wreszcie odezwa³ siê kapitan.
- Wierzê panu, Panie Dymitrow. Mam nadziejê, ¿e powtórzy to Pan na procesie. Ale rozkazy s± rozkazami. Torres, proszê ciê od³ó¿ broñ. Uwierz mi Gwardia zrobi wszystko by jako¶ ciê z tego wyci±gn±æ!

Torres wyci±gn±³ swój rapier ze ¶wistem. Dymitrow widzia³, ¿e adiutanci przed nim zaczêli dobywaæ swoj± broñ. Ale Torres rzuci³ rapierem pod nogi.

- Livert… Twoi ludzie ci tego nie zapomn±…

Adiutanci minêli Dymitrowa i chwycili Toresa za ramiona wyprowadzaj±c go z sali.

- Wiem... - szepn±³ do siebie Livert i opad³ ciê¿ko na krzes³o… Drzwi za Torresem siê zamknê³y. Kapitan podniós³ wzrok na Dymitrowa i powiedzia³.

- A teraz opowiedz mi co dok³adnie zasz³o.

Offline

 

#12 2017-01-23 09:37:15

Elwin

U¿ytkownik

Zarejestrowany: 2016-10-25
Posty: 78
Punktów :   

Re: Akt I Scena 2 - Dominante

Niko³a Dymitrow:
- Kapitanie to odby³o siê wczoraj... - streszcza mu historie spotkania rabusiów, walki z nimi oraz odkrycia zniszczonych przez kule mundurów na nich.
- Po tym wszystkim wyruszy³em na ich poszukiwania i trop prowadzi do ruin... jest ich tam sporo wiêc przyda³a by mi siê pomoc Pana i gwardii Dominante.
- Jestem gotów s³u¿yæ panu. Trzeba oczy¶ciæ imiê pana Torresa, który jest zacnym cz³owiekiem i nie zas³uguje na takie traktowanie.
- Chcê te¿ Pana s³owo kapitanie, ¿e do czasu rozwi±zania tej sprawy Torresowi siê nic nie stanie. Kto¶ chce siê pozbyæ dobrego cz³owieka i szanowanego gwardzisty oczerniaj±c go. Mo¿liwe, ¿e Torres jest albo by³ blisko odkrycia jakiego¶ spisek... czemu¿ by inaczej kto¶ robi³ sobie tyle trudu ¿eby go zdyskredytowaæ zamiast po prostu zabiæ ?
Obserwujê bacznie kapitana i czekam na jego reakcjê, d³oñ mam blisko lewaka ale nie na tyle ¿eby wzbudziæ podejrzenia.

Offline

 

#13 2017-01-23 10:13:11

 Raga

U¿ytkownik

SkÄ…d: Krosno
Zarejestrowany: 2014-01-12
Posty: 246
Punktów :   

Re: Akt I Scena 2 - Dominante

Markus Mercier:
U¶miecham siê szeroko i powoli cofam siê w kierunku drzwi.
- Ale¿ oczywi¶cie przyjacielu! Je¶li jednak bêdê w okolicy nastêpnym razem to nie omieszkam zapowiedzieæ siê i wpa¶æ na kielich tego przedniego wina którym mnie poczêstowa³e¶. Tymczasem ju¿ mnie nie ma - równie¿ mam do za³atwienia jeszcze kilka swoich spraw w mie¶cie. Do zobaczenia przyjacielu!
Tymi s³owami zamykam za sob± drzwi. Szybko zerkam jeszcze do góry na balustradê schodów licz±c ¿e tam kieruje siê Anna ze s³u¿±c±. Moje po¿egnanie by³o wystarczaj±co g³o¶ne aby zwróciæ ich uwagê.
Stoj±c pod drzwiami mówiê dono¶nym g³osem.
- Niestety czas ju¿ na mnie, proszê o mój p³aszcz, rêkawiczki i kapelusz.
Je¶li moje rzeczy poda mi s³u¿±cy to proszê o przekazanie informacji je¶li Konstancja to mówiê jej bezpo¶rednio ale tak ¿eby jakie¶ pods³uchuj±ce panny/s³u¿±ce mog³y us³yszeæ.
- Bardzo przepraszam, je¶li swoj± obecno¶ci± czy zachowaniem spowodowa³em afront. Mam nadziejê i¿ zostanie mi to wybaczone, a je¶li w jaki¶ sposób móg³bym CO¦ W TEJ SYTUACJI ZROBIÆ to s³u¿ê pomoc±.

(Bardzo podejrzane wyda³o mi siê zachowanie Mendozy. Wrêcz zaczyna w±tpiæ w jego stabilno¶æ psychiczn±. Sprawia wra¿enie gwa³townika i stara siê kontrolowaæ i przymuszaæ do swej woli biedn± Annê. Mam nadziejê, ¿e Konstancja lub Anna s³ysza³y moj± rozmowê i mogê liczyæ na jaki¶ li¶cik od  nich)

Szacujê ile czasu minê³o. Wydaje mi siê ¿e nie zmarnowa³em go du¿o. Je¶li ko¶ció³ mojego znajomego ksiêdza Angela Romero jest niedaleko to kierujê siê jeszcze tam. Je¶li to zajê³o by zbyt du¿o czasu to wracam pod ¦ciêtego Elfa aby Dymitrov nie musia³ na mnie zbyt d³ugo czekaæ.

Offline

 

#14 2017-01-23 12:31:33

Fenrir

Administrator

Zarejestrowany: 2014-01-11
Posty: 281
Punktów :   

Re: Akt I Scena 2 - Dominante

*** Mercier ***

Konstancja od³±czy³a siê od Anny, która odprowadza³a Merciera czujnym wzrokiem i poda³a wychodz±cemu p³aszcz. Szeptem potwierdzi³a, ¿e przeka¿e s³owa Panience.

Mercier znalaz³ siê na ulicy i ruszy³ w kierunku Ko¶cio³a pod wezwaniem Gniewu Pañskiego.

¦wi±tynia ta wielko¶ci± dorównywa³a katedrom w innych czê¶ciach Kordu. Górowa³a strzelistymi wie¿ami nad s±siaduj±cymi budynkami. Przewy¿sza³a je przepychem rze¼b i zdobieñ. Ca³y fronton ko¶cio³a przedstawia³ scenê upadku rodian. Przez olbrzymie wrota mog³aby przejechaæ para je¼d¼ców obok siebie nawet nie schylaj±c g³ów.  Wnêtrze równie¿ przyt³acza³o przestrzeniom, kunsztem architektonicznym i artystycznym. G³ówny o³tarz w ca³o¶ci inkrustowany z³otem i drogimi kamieniami. Przedstawia³ ¶w. Doriana, który dwurêcznym mieczem przygwo¼dzi³ do ziemi potê¿nego deviria. Mistrzostwo rze¼biarza by³o niezaprzeczalne. Uchwyci³ ka¿d± cz±stkê gniewu promieniuj±cego od ¦wiêtego. Jego nieludzk± wrêcz si³ê i potêgê wiary w Jedynego. Mercier zatrzyma³ siê zauroczony gr± kolorowych refleksów rzucanych przez olbrzymie witra¿e. Dopiero pochwili uklêkn±³ i zmówi³ krótk± modlitwê. Po czym zag³êbi³ siê miêdzy ³awy w kierunku konfesjona³u. Gdzie, jak zapewnia³ ko¶cielny, spotkany na schodach, mia³ obecnie znajdowaæ siê Romero.

Mercier znalaz³ go bez trudu. W cieniu bogato zdobionego konfesjona³u siedzia³ Romero. Na kolanach mia³ roz³o¿ony brewiarz. Jednak szczelnie zamkniête powieki ca³kowicie uniemo¿liwi³y czytanie. Gdy Mercier podszed³ jeszcze parê kroków cichy szmer oddechu okaza³ siê odg³osem nie tyle szeptanej modlitwy co prêdzej cichego chrapania.

*** Dymitrow ***

Livret w zamy¶leniu zacz±³ bawiæ siê swoj± krótk± bródk±. Brwi ¶ci±gn±³ mocno rozwa¿aj±c s³owa zwiadowcy.
- Teraz wszystko zaczyna siê klarowaæ. - powiedzia³ ciê¿ko wzdychaj±c. - Niestety Lantess zwi±za³ mi rêce. Chroni³em gwardiê jak tylko potrafi³em, ale kto¶ mocno wp³ywa na Gubernatora. Dziwi mnie, ¿e da³ wiarê tym oberwañcom, którzy oskar¿yli Torresa. Jednak ten kto¶ ma du¿y wp³yw na Gubernatora tak silny, ¿e ca³a Gwardia zosta³a ujêta w z³ym ¶wietle. Bojê siê, ¿e jakiekolwiek dzia³ania, które teraz podejmiemy zostan± obrócone przeciwko nam, zosta³o mi to do¶æ dosadnie przekazane. Jako gwardia nie jeste¶my w stanie podj±æ teraz skutecznych dzia³añ, automatycznie zostaniemy oskar¿eni o fa³szowanie zeznañ by uratowaæ towarzysza broni. Takie dzia³ania w najlepszym wypadku nie pomog± Torresowi w najgorszym pogr±¿± do reszty Gwardiê.

Zapad³a krêpuj±ca cisza. Po chwili Kapitan kontynuowa³.

-  Pewno nie uda nam siê pomóc Torresowi…. Oby jego ofiara pomog³a uratowaæ sam± gwardiê. - Livert opar³ ³okcie na biurku i schowa³ w d³oniach twarz… Po chwili wyprostowa³ siê, a chwilowa s³abo¶ci natychmiast zniknê³a, pozostawiaj±c si³ê i pewno¶æ siebie.

- Dymitrow! S³uchaj! Jeste¶, tak jak my, przyjacielem Torresa i wiem, ¿e sprawy tak nie zostawisz. Torres jest bardzo dobrym ¿o³nierzem. ¯aden z nas nie chce go zostawiæ. My jednak mamy zwi±zane rêce. Ciebie z kolei nie obejmuj± rozkazy Lantessa, ty mo¿esz co¶ zmieniæ w tej sytuacji. Postaram siê znale¼æ ci paru ludzi do pomocy i przeka¿ê przez nich co uda mi siê ustaliæ. Jestem tak¿e do twojej dyspozycji we wszystkim co by³o by ci potrzebne. Najlepiej jednak nie kontaktujemy siê osobi¶cie. Niestety otwarty szturm oddzia³u gwardii na umocnion± siedzibê bandytów nie wchodzi w rachubê, ale liczê ¿e wymy¶lisz co¶ innego.

Offline

 

#15 2017-01-23 13:19:52

 Raga

U¿ytkownik

SkÄ…d: Krosno
Zarejestrowany: 2014-01-12
Posty: 246
Punktów :   

Re: Akt I Scena 2 - Dominante

Markus Mercier:
Podchodzê do przodu konfesjona³u i nachylam siê do ksiêdza.
- Niech bêdzie pochwalony Jedyny...
Zapewne Ojciec Romero podrywa siê i stara opanowaæ. U¶miecham siê do niego...
- Wyspowiadaæ siê chcia³em.
Podchodzê do kratki konfesjona³u...
- Jak ju¿ mówi³em niech bêdzie pochwalony Jedyny.
- Ojcze Romero potrzebujê Twojej m±dro¶ci i ... WIEDZY
- Co¶ niedobrego dzieje siê w domu mojego przyjaciela Raula Mendozy. Dosta³em od niego informacjê i¿ córka jego porwana zosta³a i prosi mnie o pomoc. Nastêpnego dnia zjawiam siê ja u niego w domu a tu córka ca³a i zdrowa. Mendoza jaki¶ niespokojny, bez powodu krzyczy na ni±, wyzywa od niewdziêcznic. S³u¿ba przera¿ona, Anna zrozpaczona. ¬le siê tam u nich dzieje.
- Dorad¼ dobry ojcze, podpowiedz na Jedynego có¿ z³ego mo¿e siê tam dziaæ. Gdzie¿ zasiêgn±æ jêzyka. Kogó¿ wspieraæ, a kogó¿ o opamiêtanie wzywaæ?
- Jaki¶ cieñ wisi nad nimi i przeczuwam, ¿e Ty wiesz jaki ona ma kszta³t.

Ostatnio edytowany przez Raga (2017-01-23 18:05:06)

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi

[ Generated in 0.027 seconds, 8 queries executed ]


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.gimnazjum.pun.pl www.slipup.pun.pl www.superleague.pun.pl www.elffortress.pun.pl www.bakusfera.pun.pl