INTERFACE ZERO pbf
Zapada³ ju¿ zmrok. Mercier siedzia³ w gabinecie nad ksiêg± i czyta³. Na biurku p³onê³a równym blaskiem stara ozdobna lampa. W domu panowa³a cisza. S³u¿ba wiedzia³a, ¿e nie nale¿a³o przeszkadzaæ Mercierowi gdy próbowa³ siê nad czym¶ skupiæ. Nag³e ko³atanie do drzwi wyrwa³o go z zamy¶lenia. Do tego stopnia, ¿e a¿ podniós³ siê od biurka i ruszy³ w kierunku drzwi.
Zd±¿y³a je otworzyæ Maria, która widz±c zbli¿aj±cego siê Merciera ust±pi³a w bok i powiedzia³a:
- Jaka¶ kobieta, usilnie chce siê z Panem widzieæ.
Mercier nieco poirytowany ruszy³ do drzwi. Otworzy³ je na o¶cie¿ i ujrza³ niewysok± postaæ szczelnie okutan± w czarny p³aszcz. Niemal niewidoczn± na tle nocy. Spod g³êbokiego kaptura b³yszcza³a jednak jasna cera i wype³za³y niesforne kosmyki blond w³osów. Oczy mia³a zamkniête, usta delikatnie uchylone. Twarz wyra¿a³a spokój, ale d³onie jej dr¿a³y. Podnios³a powieki i spod d³ugich rzês spojrza³a na Merciera. W jej oczasz czai³a siê niema pro¶ba... A jemu zapar³o dech... Anna...
***
Dymitrow siedzia³ nad kuflem piwa… Sam ju¿ straci³ rachubê którym. Mia³ byæ jeden... a wysz³o jak zawsze. Sam by³ trochê na siebie z³y. Mia³ pod³y nastrój. Zaszy³ siê w koncie karczmy i dobija³ siê na smutno. W karczmie panowa³ ¿ywy gwar. Ludzie przekrzykiwali siê, ¶miali, ¿artowali podnosili g³o¶ne toasty. Zaczêli nawet intonowaæ pie¶ni. Ale Dymitrow wyj±tkowo siê od tego odizolowa³. Drzwi karczmy otwar³y siê wpuszczaj±c do ¶rodka nowych go¶ci. Jeden z nich stan±³ po¶rodku sali i d³ugo siê rozgl±da³. Zanim wypatrzy³ w koncie sali Dymitrowa. Natychmiast po¶pieszy³ w jego stronê. Wtedy dopiero dostrzeg³ go Agaryjczyk.
Colon przy¶pieszy³ kroku rozpychaj±c siê z t³ocz±cymi siê wokó³ jednego ze sto³ów go¶æmi i dopad³ k±ta w który wcisn±³ siê zwiadowca.
- Mamy problem! - wysycza³ - Przy¶pieszyli proces Torresa. ¦ci±gnêli ju¿ ponoæ jakiego¶ dobrego kata. Jutro w po³udnie rusza proces. Na domiar z³ego, nie wiem co siê dzieje z Kapitanem. Og³upia³ do reszty. Lucien za¿±da³ spowiednika, powo³uj±c siê na swoje prawa, a kapitan zgodzi³ siê bez wahania. Próbowa³em mu to wyperswadowaæ, ale siê upar³. ¯e bêdzie postêpowa³ do koñca honorowo, a Lucien ma prawo do spowiedzi i rozgrzeszenia. W³a¶nie za chwilê ma przyjechaæ zakonnik z El Espinazo Del Diablo. Wszystko szlak trafia! - Z ka¿dym s³owem colon coraz bardziej podnosi³ g³os… Na koniec niemal krzycza³. Wreszcie zamilk³ i opad³ zrezygnowany na ³awê. - Mam wra¿enie, ¿e to koniec nie tylko Torresa ale koniec nas wszystkich...
Offline
Markus Mercier:
- Na Jedynego Anno! Co Ty tutaj sama robisz o tej porze! Wejd¼ proszê!
Otwieram szerzej drzwi i przepuszczam j± w progu. Zabieram tez jej p³aszcz i podajê... Marii?!
- Gdzie jest Wilkins? Otwieranie drzwi go¶ciom to nie Twoje zadanie.
Wypowiadam to z lekk± krytyk±, ale pozbawion± z³o¶ci i nie skierowan± do Marii.
Czekam na jej odpowied¼, nastêpnie gestem rêki zapraszam Annê i prowadzê do gabinetu.
- Usi±d¼.
Wskazujê fotel, a sam siadam za biurkiem i opieram ³okcie o blat. Z zainteresowaniem opieram brodê na d³oniach.
- Co Ciê do mnie sprowadza?
Ostatnio edytowany przez Raga (2017-02-23 09:04:14)
Offline
Niko³a Dymitrow:
Dopijam piwo spokojnie.
- I co mo¿emy niby z tym zrobiæ ? Nie mo¿emy zakwestionowaæ obecno¶ci spowiednika....
Zastanawia siê chwilê i jego twarz zaczyna rozja¶niaæ weso³y u¶miech.
- Chod¼ ze mn± na zewn±trz muszê siê odlaæ i pogadamy bez ¶wiadków.
- Co by¶ powiedzia³ na to ¿eby przechwyciæ klechê zanim powróci do zamku ? Jak oni siê bawi± w bandytów to mo¿e... - nie koñczê zdania tylko u¶miecham siê weso³o.
- O ile spowiednik nie zat³ucze go w celi i nie bêdzie mia³ za du¿ej stra¿y to mo¿e siê udaæ. A tak na marginesie czy Krupp wróci³ ? Czy mo¿e go dorwali lub wrêcz nas zdradzi³ ?
Offline
Colon opar³ siê o mur karczmy i siê zamy¶li³. To nie jest z³y pomys³. W koñcu ile mamy do stracenia. Krupp siê nie pojawi³ obawiamy siê najgorszego. Ale wiedzia³ na co siê porywa id±c z nami. Ruszajmy nie ma czasu do stracenia.
Dominante nie zasypia. Mimo zmroku na ulicach panowa³ jeszcze gwar. Ludzie koñczy za³atwiaæ sprawy, których w ci±gu dnia nie uda³o siê za³atwiæ. Na ulicê wytacza³y siê powozy, które w ci±gu dnia utknê³y by na zat³oczonych arteriach. Mimo to Colon prowadzi³ bocznymi uliczkami i bardzo szybko dotarli pod gmach garnizonu gwardzistów. Dymitorw chwia³ siê nieco w siodle i nie by³ tak bardzo pewny siebie mimo to zna³ swoje mo¿liwo¶ci i wiedzia³, ¿e nie przekroczy³ jeszcze granicy za któr± stacza³ siê i przestawa³ nadawaæ do czegokolwiek.
Colon zeskoczy³ z siod³a i podszed³ do jednego z gwardzistów, którzy stali przy bramie. Dymitrow zacz±³ siê zastanawiaæ sk±d taka odmiana i szczególna czujno¶æ.
Chwilê pó¼niej colon podszed³ do siedz±cego w siodle Dymitrowa i szeptem powiedzia³.
Spowiednik gdzie¶ utkn±³ i jeszcze nie dotar³. £apiemy go teraz czy poczekamy a¿ skoñczy z Lucienem?
***
Anna nie poda³a Mercierowi p³aszcza dalej nim mocno otulona wesz³a do ¶rodka. Maria zrugana przez Merciera spu¶ci³a wzrok i powiedzia³a.
- Wilkins wyszed³ prosi³bym go zast±pi³a, ma wróciæ za godzinê. Nie chcia³ Panu przeszkadzaæ.
Lecz gdy Mercier gestem rêki zaprosi³ Anne do gabinetu. Maria oboje zlustrowa³a wzrokiem, który wyra¿a³ absolutny brak aprobaty na to by mê¿czyzna w wieku merciera o jego reputacji go¶ci³ przychodz±ce po nocach m³ódki.
Nie bez przyczyny Mercier zamkn±³ drzwi gabinetu. Usiad³ za biurkiem. Anna mimo jego pro¶by sta³a dalej przed nim. Powoli siêgnê³a i ¶ci±gnê³a z g³owy kaptur. Burza blond loków rozla³a siê po czerni p³aszcza. W jej oczach co¶ siê czai³o. Mercier widzia³, ¿e dziewczyna walczy sama z sob±. Zacisnê³a piê¶ci i zaczê³a.
- To wszystko to wierutne k³amstwo mojego ojca! - Wypali³a tak szybko, ¿e s³owa zla³y siê niemal w jeden wyraz. - Nie jestem Ann±… Jestem jej bli¼niacz± siostr± Ivone... Anna nie wróci³a… Ja czujê.. Ja czujê, ¿e jej co¶ grozi, a raczej nie czuje… - widz±c zmieszanie na twarzy Merciera, spróbowa³a wyja¶niæ - Od zawsze ³±czy³a nas szczególna wiê¼. Potrafimy wyczuæ, ¿e co¶ grozi tej drugiej. Ale odk±d Anna zniknê³a nie czuje nic… - widz±c, ¿e dalej nie t³umaczy wyra¼nie szybko doda³a - to znaczy, zawsze gdzie¶ tam czu³am jej obecno¶æ… Teraz to zgas³o.. Boje siê.. Bardzo siê bojê... - doda³a dr¿±cym g³osem - Tylko Pan zdaje siê, ¿e mo¿e Pomóc… Ojciec opowiada³ o Panu straszne rzeczy, o tym co robi³ Pan z rozkazu Hrabiego Moreau. Ale ja tam nie widzia³em potwora, jakim ojciec chcia³ pana odmalowaæ, ja tam widzia³am odwa¿nego pewnego siebie silnego cz³owieka, który gotowy by³ zrealizowaæ ka¿de zadanie. Ja wiem, ¿e je¶li Pan bêdzie chcia³ odnale¼æ Anne to j± Pan znajdzie.. Choæby na koñcu ¶wiata… B³agam! Ja wiem, ¿e niemam maj±tku ojca, ani wp³ywów. Ale gotowa jestem oddaæ wszystko co mam by uratowaæ Anne. - Mówi±c to siêgnê³a do zapiêcia p³aszcza, rozpiê³a go i zaczê³a powoli z siebie zsuwaæ. Ukazuj±c piêkn± liniê szyi opadaj±ca w delikatne ramiona. Coraz wiêcej jej bladej skóry ujawnia³o siê w ¶wietle lampy stoj±cej na stole. W oczach dziewczyny widaæ by³o si³ê i pewno¶æ siebie. Choæ zaci¶niête usta i dr¿±ce d³onie zsuwaj±ce z jej nagiego cia³a p³aszcz zdradza³y, ¿e nie przychodzi jej to ³atwo.
=========================
Dymitrow test wytrzyma³o¶ci na spo¿yty alkohol (-2 z racji wady i do tej pory wypitego alkoholu) 5 - uda³o ci siê opanowaæ na tyle, ¿e nie dostajesz szczególnych minusów. (pamiêtaj o minusie do wiarygodno¶ci)
Offline
Markus Mercier:
Powoli wstajê od biurka idê w kierunku dziewczyny.
- Droga Ivone...
Podchodzê do niej i podnoszê p³aszcz z ziemi.
- ...w³a¶nie przyzna³a¶ mi siê do swojej tajemnicy. Wierni s³udzy Jedynego mogli by na ni± ró¿nie zareagowaæ. Z mojej strony nic Ci jednak nie grozi. Zobligowany jestem zatem powierzyæ Ci swoj±.
Lustrujê j± jak jubiler oceniaj±cy piêkny kawa³ek bi¿uterii.
- To co opowiada³ o mnie Twój ojciec to pewnie prawda.
- Aczkolwiek grzechy mojej m³odo¶ci nie by³y pope³niane z przyjemno¶ci±.
- Teraz nie s³u¿ê nikomu wiêc mogê czyniæ to co sam uwa¿am za s³uszne.
Zauwa¿am gêsia skórkê na jej skórze i bardzo powolnym ruchem - wrêcz z oci±ganiem zarzucam jej p³aszcz na ramiona.
- Nie dziw siê, ze nie jestem zaskoczony Twoimi s³owami. Jestem na tyle do¶wiadczony, ¿e wrêcz podejrzewa³em co¶ podobnego.
- Nie obiecam Ci ju¿ teraz, ¿e bêdê Ci w stanie pomóc.
- Doceniam Twoje po¶wiecenie, ale nie zwyk³em braæ zap³aty z góry, a tego typu gratyfikacjê...
Wykonujê gest rêka w kierunku jej walorów.
- ...wola³ bym przyj±æ od Ciebie Pani w innych okoliczno¶ciach.
Opatulam j± szczelnie z powrotem zas³aniaj±c piêkny widok.
- Umówmy siê tak: Ja Ciê wys³ucham i je¶li siê zgodzê pomóc, to o twojej wdziêczno¶ci porozmawiamy po wszystkim.
Sadzam j± w fotelu, a sam wracam za biurko.
- Opowiadaj zatem wszystko co wiesz na temat Anny i ostatnich wydarzeñ z ni± zwi±zanych.
Ostatnio edytowany przez Raga (2017-02-24 09:22:49)
Offline
Niko³a Dymitrow:
- Jed¼my teraz.
Potem dodaje przyciszonym g³osem.
- Je¿eli Lucien nie zobaczy u siebie nikogo do rana mo¿e zmiêknie... a jak nie to mo¿e czego¶ siê dowiemy od przyjezdnych. - u¶miecham siê wrednie.
- Tak czy tak musimy namieszaæ gdy¿ je¶li nic nie zrobimy to czujê, ¿e mo¿emy straciæ jak±kolwiek szansê wp³yniêcia na sytuacje.
- Masz jaki¶ zaufanych kompanów w pobli¿u czy robimy to sami ? Poniewa¿ w±tpiê aby¶my mieli do¶æ czasu aby Merciera w to wci±gn±æ. Poza tym jak by co¶ nie wysz³o lepiej nie szargaæ jego reputacji.
- Chod¼my st±d.
Je¶li odejdziemy i bêdê pewny, ¿e jeste¶my sami podaje mu piersiówkê.
- Golnij sobie i umocz trochê ubrania... zawsze to inaczej bêdzie wygl±da³o jakby pijacy szukali zwady. W±tpiê czy zdo³a nam to dupy ocaliæ ale nie powinno zaszkodziæ.
- A teraz czas na polowanie - u¶miecham siê szczê¶liwie.
Offline
Gdy Mercier odzia³ dziewczynê opad³a na fotel bez si³ ca³a dr¿±ca. Musia³a up³yn±æ do¶æ d³uga chwila zanim zdecydowa³a siê cos powiedzieæ.
- Przepraszam - wyduka³a do¶æ niezgrabnie - nie powinnam. Obrazi³am Pana, a mo¿e siê nie podobam. - Ju¿ mia³a siê zerwaæ, ale Mercier gestem usadzi³ j± ponownie. Znowu zapad³a krêpuj±ca cisza. Anna a raczej Ivone zaczê³a ponownie - Trzy dni temu zaginê³± moja siostra. Zginê³a w t³umie na targu. ¯adna osoba ze s³u¿by niczego nie widzia³a. Ojciec od razu rozpocz±³ poszukiwania. Poinformowa³ nawet Pana. Wszystko siê zmieni³o wczoraj rano dosta³ jaki¶ list. Nie pokaza³ mi go, ale w jego zachowaniu zasz³a drastyczna zmiana. rozkaza³ mi odgrywaæ przed panem Anne. Grozi³, ¿e zleje pasem tak, ¿e po¿a³uje je¶li choæ s³owem pisnê. Byli¶my z Ann± nieroz³±czne. Rozumia³y¶my siê bez s³ów. Obie mia³y¶my setki zalotników. Co niedziela gdy tylko wychodzimy z katedry ustawia³ siê ma³y t³umek z kwiatami i podarunkami. Co prawda czasem stroili¶my sobie z nich ¿arty, ale nic powa¿nego. Wszyscy oto pytali. Bo jak to okre¶lili wygl±da to na rapt. Ale nie mia³y¶my, ¿adnego istotnego kandydata, a przynajmniej na ¿adnego nie zwrócili¶my uwagi. Wszyscy oni s± tacy sami. Patrz± ma¶lanymi oczami tak brak im powietrza, ¿e siê przedstawiæ nie mog±. S± jak deviria g³upi i niemrawi nic by nie wymy¶lili. Ju¿ nie mówi±c o tym, ¿e Anna straci³a zainteresowanie po³owy swoich wielbicieli odk±d zainteresowa³ siê ni± sam wielki Alonso Guzman. Jeden z najbogatszych kupców w Dominante i cz³onek Rady Miejskiej… Ale to oble¶ny grubas, gbur i dziwak, a do tego strasznie stary. Tak przynajmniej twierdzi³a Anna. Mimo to ojciec wysy³a³ j± do niego regularnie. Oczywi¶cie z przyzwoitk±. Mówi±c, ¿e jego ¿ywotne interesy od tego zale¿±. Cokolwiek to znaczy³o. Anna wraca³a sfrustrowana i znudzona. Ale kto chcia³by konkurowaæ z Guzmanem.
Z ka¿dym s³owem opowie¶ci w Ivone ros³a pewno¶æ siebie i lekko¶æ charakteru. Mercier wiedzia³, ¿e to co dla dziewczyn by³o “Strojeniem ¿arcików” dla ofiar kpin by³o najwiêkszym ciosem, szczególnie dla dumnych Kordyjczyków. Inna kwestia, ¿e Guzman by³ zagadk± i jak wielu siê tego dowiedzia³a poniewczasie bardzo niebezpieczn±. Z Guzmanem siê nie zadziera. To cz³owiek, który sam doszed³ do swojego bogactwa i bardzo szanuje wszystko co jest jego w³asno¶ci±. Córki Mêdozy ¿y³y w swoim wyidealizowanym ¶wiecie piêknych i bogatych.
***
Colon ³ykn±³ sporego ³yka i powiedzia³. Kapitan siê wycofa³ z ca³ej awantury. Spisa³ ju¿ Torresa na straty. Zreszt± jak chyba nas wszystkich. Wolê nie ¶ci±gaæ ju¿ nikogo. Wystarczy Torres i pewno Krupp, skoro do tej pory nie wróci³. Ciekawe jak znosi to jego ¿ona i córka. - westchn±³ - Trzeba bêdzie je odwiedziæ. - Zastanowi³ siê przez chwilê po czym powiedzia³ - dobra nie traæmy czasu. Znam miejsce, gdzie mo¿emy siê na nich zasadziæ.
Colon poprowadzi³ w stronê, sk±d powinni nadje¿d¿aæ ludzie Giovanniego. Przyczaili siê w zau³ku i obserwowali. Ciemno¶æ s³abo roz¶wietla³y ¶wiat³a z okien i pochodnie. Jednak Bez trudu zauwa¿yli 3 je¼d¼ców. Dwóch ¿o³nierzy z El Espinazo del Diablo w charakterystycznych kapeluszach o szerokich rondach ozdobionych czerwonymi piórami. Jecha³o o¶wietlaj±c drogê pochodniami. Miêdzy nimi jecha³ odziany w czarny habit mnich. Mocno chwia³ siê na koniu. Jecha³ bardzo niepewnie. Ulice w tej czê¶ci miasta by³y niemal ju¿ opustosza³e. Eskorta by³a bardzo czujna. Jednak ze wzglêdu na stan mnicha jecha³a bardzo powoli.
Offline
Markus Mercier:
- Panienko Ivone. Jest to sprawa w której mo¿na siê bardzo naraziæ bardzo wp³ywowym osobom. Dodatkowo id±c na ewentualny ratunek Twojej siostrze mia³ bym to robiæ w tajemnicy prze Twoim ojcem. Ba, w tajemnicy przed kimkolwiek. Szacuj±c bilans zysków i strat Twoja oferta nie jest zachêcaj±ca.
- Nie zrozum mnie ¼le. Nie odmawiam Ci pomocy i je¶li bêdê móg³ siê czego¶ dowiedzieæ przy okazji to na pewno to uczyniê. Niestety jednak nie masz nic takiego czego bym pragn±³...
W zamy¶leniu robiê pauzê.
- Chocia¿... jednak masz co¶ takiego.
- Mam propozycjê. Pomogê Ci, ale pod jednym warunkiem. Je¶li dostarczê Twoj± siostrê do domu ¿yw± - nie gwarantujê jej zdrowia gdy¿ nie wiem w jakim stanie siê obecnie znajdujê - to Chcê aby¶ od wtedy zawsze wykonywa³a moje polecenia bez s³owa sprzeciwu.
- Dzisiaj udowodni³a¶ swoj± determinacjê i pokaza³a¶, ¿e nadajesz siê do trochê bardziej awanturniczego ¿ycia.
- Nie martw siê. Nie mam zamiaru ograniczaæ Twojej swobody ani nara¿aæ Twojego imienia bardziej ni¿ swojego. Wrêcz mogê zapewniæ, ¿e bêdê wdziêczny za Twoje us³ugi.
- Zdradzê Ci jeszcze, ¿e mój cz³owiek Ticcari jest mi oddany na bardzo podobnej zasadzie.
- Mo¿esz potraktowaæ to jako pewien rodzaju pakt, z t± ró¿nic±, ¿e nie jestem diab³em.
- Co Ty na to? Zastanów siê dobrze gdy¿ ¶wietnie rozumiem i¿ los mo¿e p³ataæ figle, ale nienawidzê gdy kto¶ z premedytacj± ³amie dane mi s³owo.
Zastraszanie + wiarygodno¶æ + jej determinacja
(wybieram zastraszanie gdy¿ ma czuæ lekki strach i respekt, poza tym nie mam zamiaru jej manipulowaæ tylko j± zdominowaæ, aczkolwiek bior±c pod uwagê jej zachowanie to mo¿e j± to krêciæ)
Ostatnio edytowany przez Raga (2017-02-27 12:47:08)
Offline
Niko³a Dymitrow:
- Wyskakujemy na nich i zabijamy ¿o³nierzy przejmujemy spowiednika. Je¶li siê zgadzasz skiñ g³ow± - wszystko mówiê bardzo cicho tak tylko ¿eby Colon us³ysza³.
Je¶li Colon siê zgodzi zasadzamy siê na ¿o³nierzy i atakujemy z zaskoczenia. Jest nas dwóch wiêc ten plan mo¿e siê udaæ, poza tym nie ma czasu na zbyt d³ugie planowanie. W miarê mo¿liwo¶ci nie chcia³bym powodowaæ du¿ej ilo¶ci ha³asu wiêc wola³bym u¿yæ rapiera i lewaka zamiast broni palnej. Jednak gdyby spowiednik zacz±³ uciekaæ strzelam do konia. Jest szansa ¿e w ten sposób nic mu siê nie stanie.
Je¶li Colon ma inny plan to czekam na jego pierwszy ruch i robiê co mogê ¿eby wykorzystaæ zaskoczenie które spowoduje.
Po wszystkim zbieramy spowiednika i udajemy siê do Merciera. Zawsze mo¿na go og³uszyæ i transportowaæ jako pijaczka pomiêdzy nami lub na koniu. Tylko zdejmujemy z niego szaty ¿eby wygl±da³ mniej na spowiednika z El Espinazo del Diablo.
Ostatnio edytowany przez Elwin (2017-02-28 07:52:49)
Offline
Colon z Dymitrowem skryli siê w cieniu zau³ka. Zamarli w oczekiwaniu. Sztylety ukryli w p³aszczach by nawet s³aby odblask ich nie zdradzi³. Czekali bez ruchu. Widzieli ju¿ teraz jed¼ców dok³adnie. Stra¿nicy byli w¶ciekli. Za¶ spowiednik mia³ niezdrowy kolor skóry i habit ubabrany wymiocinami widaæ by³o, ¿e nie jest z nim dobrze. Grupa minê³a ich zau³ek wtedy Dymitrow skin±³ g³ow±. Obaj wyskoczyli w tym samym momencie. Dymitrow dopad³ bli¿szego stra¿nika. Podskoczy³ z³apa³ stra¿nika za plecy poci±gn±³ ku sobie i pchna³. Sztylet zag³êbi³ siê w pier¶ nieszczê¶nika po sam± rêkoje¶æ.
Colon dobieg³ do drugiego i skoczy³. Jednak Sztylet zsun±³ siê kalecz±c tamtego w rêkê. Zaskoczony stra¿nik nie zd±¿y³ zareagowaæ a colon d¼gn±³ ponownie. Stra¿nik zsun±³ siê z konia trzymaj±c siê za krwawi±cy brzuch.
Dymitrow nie czeka³ na kompana w dwóch susach dopad³ spowiednika, który nie orientuj±c co siê dzieje odjecha³ ju¿ troszkê do przodu. Z³apa³ go za habit i potê¿nym szarpniêciem zdar³ z konia. Spowiednik run±³ z ³oskotem o bruk.
Dymitrow podniós³ spowiednika a Colon w tym czasie odegna³ konie i wci±gna³ zabitych do zau³ka.
Akcja by³a b³yskawiczna. Nikt ich zapewne nie widzia³. A je¶li nawet to nie podniós³ alarmu. Spowiednik zwija³ siê na brudnym bruku zau³ka wymiotuj±c co rusz i niemrawo z³orzecz±c. Co¶ na temat jaki¶ grzybów.
- Musia³ siê czym¶ solidnie struæ. Oby do¿y³ do rana. - Stwierdzi³ Colon próbuj±c postawiæ go na nogi.
***
Propozycja Merciera wywo³a³a na piêknej twarzy Ivone strach. Niemal przera¿enie. Jednak trwa³o to tylko chwilê. Zaledwie moment. Gdy na jej twarzy zago¶ci³a ponura determinacja. Mercier uzmys³owi³ sobie, ¿e ta kobieta ma w sobie olbrzymi± si³ê i niezwyk³y potencja³. Zacisnê³a wargi i zmarszczy³a brwi wpatruj±c siê w opanowane oblicze Merciera. Po chwili rozlu¼ni³a siê i powiedzia³a.
- Nawet z deviria podpisa³am bym pakt by odzyskaæ Annê. Ma Pan we mnie sojusznika. Je¶li tylko odzyska Pan moj± siostrê bêdê Panu dozgonnie wdziêczna. A ju¿ teraz s³u¿ê wszelk± pomoc±! - doda³a ju¿ bardzo opanowanym g³osem, wyciszywszy wiêkszo¶æ targaj±cych ni± uczuæ. W jej oczach p³onê³a jaka¶ dziwna przyci±gaj±ca niczym magnes iskra. Ta kobieta by³a niebezpieczna, potrafi³a uj±æ Merciera z ka¿dej strony.
====================
Skradanie: (+2 za okoliczno¶ci)
Colon 6 - sporny 3
Dymitrow 9 sporny 1
Atak na zaskoczonych stra¿ników. (+4 trafienie +4 obra¿enia)
Colon 7 trafienie bez podbicia za 8 obra¿enia 8 (przeciwnik w szoku)
Dymitrow 9 trafienie z podbiciem obra¿enia 19 rana - eliminacja
Inicjatywa
colon 5 trefl,
dymitrow 7 pik
stra¿nik 4 trefl
spowiednik walet pik
Spowiednik test spostrzegawczo¶ci (-4 ) -1 - nic nie zauwa¿y³
Dymitrow doskakuje do spowiednika i próbuje go z³apaæ (+4 do akcji bo siê nie spodziewa) 7 przeciwnik ¶ci±gniety z konia. dostaje k6 obrazeñ od upadku - 4 - jest w szoku.
Colon ponawia atak 5 trafia zadaje 8 obra¿eñ kolejny szok = rana - eliminacja.
Offline
Markus Mercier:
- Zatem umowa stoi. Wypada³o by to jako¶ uczciæ.
Wstajê i z barku umieszczonego za biurkiem wyci±gam karafkê z dwoma kieliszkami.
Nalewam wino do obu i podchodz±c pierwszy podajê Ivone.
Nastêpnie wracam i przysiadam na blacie biurka.
- Pierwsza sprawa. Nale¿y dowiedzieæ siê co by³o w tym li¶cie. Czy Twój ojciec go zachowa³?
- Je¶li tak to Twoje zadanie droga Ivone to dowiedzieæ siê co w nim zosta³o napisane lub zdobyæ informacjê gdzie ojciec go trzyma.
- Mogê w najbli¿szym czasie z³o¿yæ Wam wizytê, a wtedy razem tego dokonamy.
- Moje pierwsze podejrzenie to w³a¶nie Guzman, ale nie chcia³ bym tutaj strzelaæ w ciemno.
- Swoj± drog± tak mnie tknê³o. Czy Ty i Anna mieli¶cie do czynienia z rodem Torres lub Biskupem Giovannim?
Offline
Mercier poda³ wino Ivone, ta z wyuczonym skinieniem dygnê³a. Na pytanie dotycz±ce listu po namy¶le odpowiedzia³a:
- Ojciec list trzyma w biurku. Czyta go kilka razy dziennie. Chcia³am go przeczytaæ ale mi surowo zabroni³. Zamkn±³ klucz w biurku. Ale skoro jest to istotne. Poradzê sobie z tym - W jej g³osie s³ychaæ by³o pe³n± determinacjê.
- Co do Guzmana - kontynuowa³a - To sama nie wiem. Te¿ wydawa³by siê idealnie pasuje, ale on nie wydawa³ siê zainteresowany moj± siostr± na powa¿nie. Anna opowiada³a, ¿e by³ dla niej owszem bardzo mi³y… Ale nic poza to. Nigdy ¿adnych czu³o¶ci albo prób pozbycia siê przyzwoitki. Spacer, obiad, przy którym wymienili tylko parê uprzejmo¶ci... I tyle... - Przerwa³a na moment by zwil¿yæ usta winem. - Anna próbowa³a go nawet prowokowaæ. Jednak nie robi³o to na nim szczególnego wra¿enia. Anna go szczerze za to nie lubi³a. Choæ to chyba zbyt ³agodne okre¶lenie. Gdyby nie Ojciec, który siê upiera³ ju¿ dawno by siê to skoñczy³o. Powtarza³ jej. - kontynuowa³a g³osem nieudolnie na¶laduj±cym Mendozê - Jak on niechce to mo¿e by¶ ty spróbowa³a chcieæ! - wysz³o to kiepsko. Sama zgani³a siê w my¶lach za swoj± g³upotê i kontynuowa³a ju¿ normalnym tonem - Choæ ojciec zdawa³ siê ulegaæ wp³ywom Anny i pewno by siê prêdzej czy pó¼niej z³ama³. O rodzinie Torres s³ysza³am, podobnie jak o Giovanim. Ojciec boi siê Giovaniego i stara siê go unikaæ jak ognia. Pani Torres zasiada w radzie miejskiej, niewiele poza tym wiem.
Offline
Markus Mercier:
- W takim razie droga Ivone nie pozostaje nam nic innego jak dzia³aæ.
- Ustalmy jeszcze w jaki sposób bêdziemy siê kontaktowaæ. Z mojej strony wszyscy moi ludzie s± godni zaufania.
- Ty wracaj do domu i zajmij siê listem. Je¶li bêdzie taka potrzeba to wy¶lij mi wiadomo¶æ.
Gdy skoñczy piæ to odbieram od niej kieliszek i podajê rêkê.
- Je¶li jest taka potrzeba to Ticcari odprowadzi Ciê do domu - jest dosyæ zdolny, a Ty bêdziesz bezpieczniejsza.
Odprowadzam j± pod drzwi i wo³am Ticcariego.
- Odprowad¼ Panienkê do domu. Jak najmniej osób ma was widzieæ.
Offline
Ivona dopi³a wino i odda³a kieliszek.
- Jako¶ znajdê metodê by siê z Panem skontaktowaæ. Umówmy siê wstêpnie, ¿e jutro postaram siê przybyæ o tej samej porze. Z listem, b±d¼ z jego tre¶ci±. O ile Pañscy ludzie s± mo¿e godni zaufania, to s³u¿ba w moim domu jest oddana ojcu. Najwa¿niejsze, ¿e kto¶ siê tym zajmie. Ju¿ teraz z góry dziêkujê. - To powiedziawszy sk³oni³a siê i ruszy³a w kierunku drzwi.
Ticcari pojawi³ siê niemal natychmiast. Zupe³nie jakby czeka³ na sygna³, ¿e bêdzie potrzebny. Skin±³ tylko oszczêdnie poprawi³ kapelusz tak, ¿e zas³ania³ jeszcze bardziej jego oczy i wyszed³ w noc prowadz±c dziewczynê.
***
Minê³o mo¿e 10 minut. Mercier dotar³ spowrotem do swojego gabinetu. Nala³ sobie do kieliszka jeszcze troszkê wina. Ju¿ mia³ si±¶æ do przerwanej lektury. Gdy do drzwi rozleg³o siê kolejne g³o¶ne pukanie. Mercier ruszy³ w tamt± stronê. Mia³ z³e przeczucie.
Przy drzwiach sta³a ju¿ Maria uchyli³a je by sprawdziæ kogo deviria przygnali o tak pó¼nej porze. Gdy nagle drzwi zosta³y pchniête z ca³ej si³y. Tak, ¿e s³u¿±ca z trudem utrzyma³± siê na na nogach. Do ¶rodka wtargnê³a trójka mê¿czyzn. Dwóch okrwawionych potarganych i ¶mierdz±cych alkoholem. Trzeci w habicie mnicha targany spazmami. Maria krzyknê³a z odraz±. Mercier odrazu pozna³ ca³± trójkê Colona, Dymitrowa i Hugo de Larte z Espinazo del Diablo, jednego z zaufanych Biskupa Giovaniego.
Offline
Markus Mercier:
- Na jedynego! Co tu siê wyprawia! W³a¼cie zanim kto¶ was zobaczy!
Kierujê siê pod schody i otwieram zej¶cie do piwniczki.
- Tutaj. Dajcie go na dó³.
Puszczam ich przodem.
- Co wam przysz³o do g³owy go tu przyprowadzaæ? Druga sprawa to co chcecie z nim zrobiæ?
Offline